Pozytywne nastawienie jako sukces

Męczę konia :(
        Bardzo często nie mam ochoty wsiadać. I to nie wynika z niechęci do Dajany czy innego konia z mojej stajni ale zwyczajnie z lenistwa,braku motywacji. Odkąd właściciel stajni jak i koni, zaczął wspominać o sprzedaży Dajany jeszcze bardziej nie miałam ochoty wsiadać ma siwą,pracować z Doritą czy nawet przyjeżdżać do stajni! Kilka tygodni temu znalazłam się w punkcie z którego nie widziałam wyjścia.
        Plany szefa mimo iż były omawiane ze mną i mimo, iż zapewnił mnie, że w ciągu roku,dwóch Dajany nie sprzedamy nie wierzyłam mu. W sumie dalej nie wierzę. Nie polecam Wam chwili, w której dociera do Waszej świadomości, że koń dla którego zmieniliście stajnię,całe swoje życie,plany będzie w najbliższym czasie sprzedany( wbrew pozorom to nie dwa lata to nie tak dużo). Przepłakałam całą noc, rano obudziłam się z wielkimi worami pod oczami i spuchniętą twarzą. I właśnie ten widok w lustrze mnie przeraził. Serio, moje odbicie wstrząsnęło moją świadomością, która od razu krzyknęła ,,NIE!". Stwierdziłam, że muszę zrobić wszystko by przez te dwa lata móc zebrać pieniądze na budowę dwóch boksów padoku i placu. O owies, siano czy słomę się nie martwię bo mieszkam na wsi a mój tata to równie wielki pasjonat rolnictwa jak i koni.Wiem, że z samym wykupieniem Dority i Dajany nie będzie problemu jestem pewna, że rodzice mi pomogą( ile u mnie w domu już było planów by kupić konia!). Jednak o ile mogę na 100% ręczyć, że zdążę z Doritą to nie jestem taka pewna co do Dajany. Siwa ma już 14 lat, raka i powinna iść na emeryturę od rodzenia dzieci w tym roku. I tu właśnie pojawia się mały problem. Kto w ciągu roku da radę od zera przygotować wszystko pod konia?! Bogacz ;). Po długich kłótniach sama ze sobą stwierdziłam,że jeśli znajdzie się dla Dajany dobry dom, nawet w stajni rekreacyjnej lub do oprowadzanek to będę w stanie pogodzić się z myślą, że ją straciłam. Grunt by miała dobrze.
        ,,Okey Emilia kupisz Doritę i co dalej? Przecież ona musi miec towarzystwo!" Będzie miała, sąsiedzi mają kucyka. A co dalej ze mną? Przecież koń i jego utrzymanie to koszty a ja potrzebuję pieniędzy by się rozwijać. I tu właśnie wchodzi część motywująca: Spełnię swoje marzenie. Po prostu mam zamiar robić to co uwielbiam! Kocham patrzeć, jak moja praca z końmi przynosi efekty, wypatrywanie przeżuwania śliny podczas przyswajania przez nie wiedzy, gdy widzę, że brzydkie kaczątko powoli zmienia się w Konia prze duże,,K"!. Co jest moim marzeniem więc zapytacie? Ośrodek rehabilitacji i treningu koni. Koni, nie ludzi! Do ludzi nie mam takiej cierpliwości ;).
Jednak aby to wszystko osiągnąć muszę zacząć iść w tym kierunku. Zrobiłam już bardzo duży krok na przód idąc na studia Zootechniki. Doszkalam się na szkoleniach oraz regularnie jeżdżę pod okiem IDEALNEGO instruktora! Dużo wiedzy teoretycznej zbieram siedząc w domu i czytając książki a praktyka to sprawdzanie teorii w stajni. Staram się rozwijać także dla Was do czego od masy czasu zachęcam Natalię i ona również idzie do przodu! Zaczynam o tym wszystkim myśleć pozytywnie, wiedzę światełko w tunelu, które z każdą przeczytaną książką, z każdym szkoleniem, jazdą czy dniem powiększa się!
        Nikomu ale to NIKOMU nie życzę by obudził się z takiej ,,stop klatki"(bo tylko tak mogę nazwać mój sposób dążenia do realizacji celu) w momencie gdy zacznie tracić takiego pasożyta jak ja. Chcecie coś osiągnąć? Róbcie to co Was do tego przybliży.
      
     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Jak Kochać To Tylko Konie , Blogger